29 maj 2011

Rozdział V

-Pamiętaliście! Ja sama zapomniałam.- powiedziała wzruszona Olivia.
-Nie da się zapomnieć. To w końcu twoje urodziny.- stwierdziła Vicky.
-A ty po tym całym wypadku... pamiętałeś- zwróciła się Ovi do Jeremy'ego.
-Nie. Przysłali mi przypomnienie z facebook'a.- odparł.
-Bardzo śmieszne.- odpowiedziała Olivia i chcąc nie chcąc uśmiechnęła się.
Dzień był przepiękny. Z resztą jak każde majowe urodziny Ovi. Jeremy postanowił, więc zorganizować najwspanialsze urodziny- niespodziankowe urodziny.
-Spójrz na zegarek- powiedział do siostry- i zapamiętaj godzinę. Czeka bowiem na ciebie kolejna niespodzianka- za 2 godziny. Teraz zapraszamy cię na śniadanie na trawie.
-Wariaci- stwierdziła.
Na śniadaniu oprócz Olivii, Jeremy’ego i Vicky były tylko śpiewające ptaki i szum wiatru. Siedzieli w cieniu drzewa, ponieważ o godz. 1230 łatwo było o udar słoneczny. Olivia postanowiła zrobić kilka pamiątkowych zdjęć. Fotografia to w końcu jej pasja. Od razu odtworzyła je w komputerze i wszyscy razem je obejrzeli. Patrząc na zdjęcia przypominali sobie czasy za życia państwa Mars. Zdawało się jakby to wszystko było tak niedawno, a minęło już 8 lat.

~ ~ ~

Dochodziła już 1300 . Za pół godziny miała zostać „odpakowana” kolejna niespodzianka. Olivia nie mogła się doczekać.
-Za 15 minut przy samochodzie!- krzyknął Jeremy.-
-Ale dlaczego?- spytała Ovi.
-Niespodzianka…
Wyjechali punktualnie, lecz solenizantka nie miała pojęcia, gdzie ją wywożą, ponieważ zasłonięto jej oczy. Było upalnie. Dlatego też gdy dojechali na miejsce Ovi wiedziała, gdzie są. Byli na ich ulubionej plaży. Nic się nie zmieniło przez te 8 lat.
-To jest ta niespodzianka?- spytała zaciekawiona
-Jeszcze nie siostrzyczko. Za chwileczkę. Zawsze byłaś niecierpliwa…
W tym momencie usłyszała znajomy głos. To był Lucas. Jej najlepszy przyjaciel przyjechał tu prosto z Florydy. Nie widziała go już ponad rok. Obydwoje wpadli sobie w ramiona. To „niespodziewane” spotkanie było rzeczywiście genialnym pomysłem Jerrego. Lecz to przecież nie mógł być koniec. W niespodziankę numer 2 zaliczał się jeszcze piknik na plaży. Ale co to za piknik, kiedy każdy siedzi w miejscu i je? Nie obeszło się więc bez ganiania się, sypania się piaskiem, skakania przez fale.
Tak minęły im kolejne 2 godziny. Morska bryza była coraz silniejsza. Słońce schodziło coraz niżej. Nagle za plecami Olivii pojawiła się Jill.
-Cześć. Przepraszam, że nie mogłam wcześniej, ale praca prawnika wymaga wielu poświęceń. Rozumiesz- praca w sobotę.
-To ty jesteś prawnikiem? Nic o tym nie wiedziałam. To dlatego ta cała sprawa z „rodzicami”…
-Też. Ale nie mówmy teraz o tym. W końcu są twoje urodziny.
Wybiła właśnie 1530.  Przyszedł czas na niespodziankę No 3.

~ ~ ~

-Nigdy nie byłam na morzu. Znaczy się nigdy tak daleko od brzegu.
-Ale boisz się?
-Nie.
Trzecią niespodzianką był rejs statkiem. Olivia nigdy nie była na morskich wodach. Co prawda jej ojciec był marynarzem, ale nigdy nie zabierał dzieci. Dlatego też ten rejs tak bardzo jej go przypominał. Była jednak szczęśliwa, że mogła poczuć to, co kochał w swojej pracy jej tata.
-I jak? Podoba się?- wyrwał ją z zamyślenia Jerry.
-Tak tak. Bardzo. Dziękuję, że to dla mnie zrobiłeś. Nigdy nie myślałam, że w ciągu jednego dnia może wydarzyć się tak wiele. Dziękuję.
Miała teraz dużo czasu by zastanowić się nad słowami listu od matki. Nadal ich nie rozumiała…

~ ~ ~

-Nie chcę przeszkadzać- odezwał się Luc- ale chyba powinniśmy porozmawiać.
-Tak. Masz rację. Przepraszam.- odparła Ovi.
-Nie masz za co. Wiem, że teraz dużo się dzieje. Chciałem zapytać czy mogę jakoś pomóc. Nie myśl, że przez ten rok nie myślałem o tobie. Brakowało mi ciebie. Naprawdę.
-To miłe- odrzekła i wtuliła się w niego.
Siedzieli tak i patrzyli na słońce, które zaraz miało zniknąć za linią morza. Nie myśleli o niczym ważnym. Po prostu byli.
-Ej. Zakochana para.- krzyknął Jerry- zaraz będziemy na miejscu.
-Na miejscu? To znaczy gdzie?- zdziwiła się Olivia.
-Minęły 2 godziny…

~ ~ ~

Zatrzymali się przy domowym molo. Wysiedli i udali się w kierunku domu, do którego należała przystań. Olivia nie wiedziała o co chodzi. Nie chciała jednak pytać, bo wiedziała, że to niespodzianka.
-Jesteśmy.- powiedział Jeremy, kiedy weszli na ogród.
-Ale po co tu przyszliśmy?- zapytała Ovi.
-Cierpliwości…
W tym momencie z domu wyszedł Charlie.
-Ale co ty tu robisz?- wykrzyknęła ze zdziwienia Olivia
-Daj mi chwilę. Proszę.
-Dobra, mów.
-Wejdźcie. Zrobię coś do picia.

~ ~ ~

-I tak to wygląda. Wiem, że trudno to zrozumieć, ale widocznie nie mogli inaczej.- skończył opowieść Charlie.
-Nie mogli?! Oczywiście, że mogli! Nie chcieli! A ja już miałam im wybaczyć…
-Olivia, zrozum. Dowiedzieliśmy się o tym miesiąc temu. Pomyśl co by było, gdybyś się nie dowiedziała.- próbowała wytłumaczyć Jill.
-Myślę, że byłoby mi łatwiej. Przecież wszystko było dobrze. Miałam rodziców, brata, dom, wszystko. Po co wiedzieć, że moi prawdziwi rodzice przez pół mojego życia mieszkali kilkanaście minut drogi dalej?!- krzyknęła i wybiegła z płaczem.
Za nią wybiegł Lucas. Podszedł do niej, przytulił i uspokoił.

~ ~ ~

Po tak emocjonującym dniu Olivia zasnęła momentalnie. W głowie miała jedno pytanie: Dlaczego?.