9 sie 2012

Rozdział XII


- Co się stało z twoim ojcem?- zapytała Olivia.
- Wrócił do Anglii. Po śmierci twojego ojca został tu do ukończenia przeze mnie studiów. Gdy tu przyjechałem, przekazał mi dom, a sam wrócił do Londynu. Nie mógł tutaj zostać. Juan był jego serdecznym przyjacielem. Wszystko tutaj przypominało mu o nim- odpowiedział Phil.
- A ty dlaczego tu zostałeś?
- Nie wiem. Spędziłem tu wiele lat. Chyba zakochałem się w tym miejscu. Warto było zostać.
- Dlaczego?
- Inaczej bym cię nie poznał. Prawda?
- Bardzo możliwe.

~~~

Była już połowa lipca. Jak na Włochy przystało było słonecznie i duszno. Zapowiadało się na burzę. Było około 21. Słońce już udawało się na zasłużony odpoczynek, ustępując miejsca Księżycowi. Zaczynał wiać lekki wiaterek. Dookoła trwała idealna cisza. Tylko, co jakiś czas przelatywał jakiś ptak i dało się słyszeć trzepot jego skrzydeł. Komary dawały o sobie znać przy każdej sposobności. Herbata, do niedawna gorąca, już zdążyła wystygnąć. Oczy zaś utkwione były w tym zapierającym dech w piersiach widoku. Myśli błądziły po całym umyśle. Pytania żądały odpowiedzi. Powieki chciały opaść i podnieść się dopiero po kilku godzinach snu. Natomiast serce sprzeciwiło się wszystkiemu. Ono trwało w nadziei, że właśnie tego parnego wieczoru rozwiąże wielką tajemnicę. Niestety mało wskazywało na powodzenie tej misji, jaką sobie wyznaczyło. W tym wszystkim było zbyt dużo zagadek.

~~~

- Jesteś pewna, że chcesz tam pojechać- zdziwił się Jeremy.- Dopiero, co tu przyjechaliśmy. Znalazłaś pamiętnik, zdjęcia, historię choroby…
- Tak. Wiem to wszystko. Pamiętnik przeczytałam. Omijałam tylko wzmianki o chorobie, historii nie chcę czytać. Nie chcę wiedzieć, co się działo w organizmie taty. A co do zdjęć- one nic mi już nie dadzą. Mama kochała fotografię. Mają setki zdjęć z każdej podróży. A ich było przynajmniej kilkadziesiąt. Dobrze o tym wiem. I ty też. Myślałam, że zależy ci na poznaniu prawdy.
- Zależy. Ale czego oczekujesz od Sycylii? Że tam poznasz odpowiedź? Dlaczego tam? To po prostu kolejne miejsce, w którym spędzili kilka lat. Nic niezwykłego.
- Może tak, a może nie. Skąd wiesz, że nie znajdę tam nic, co nam pomoże. To tylko jedna decyzja. Mogę pojechać i wrócić. Nie ważne, co tam zastanę. Ważne, że spróbuję.
- Pojedziesz? Sama? Nie ma mowy. Jadę z tobą. A z resztą nawet nie wiesz, gdzie to jest. Phil musi nam powiedzieć albo jechać z nami.
- Dobra. Zgoda. Ale musimy tam pojechać jak najszybciej. Dopóki nie poznam tego miejsca nie będę mogła spać spokojnie. Będę sobie wyobrażała, co tam zastanę. Wyruszamy na 2 dni. Bez dyskusji.
- Ok. Co ze sobą bierzemy? Ile czasu chcesz tam zostać?
- Nie wiem. Weź rzeczy na tydzień. Jakby zmieniły nam się plany jest tam pralka. A raczej musi być. Telefony, klucze, dokumenty, aparat, pamiętnik i laptop. Tyle nam wystarczy do przeżycia.
- Przeżycia??
- Oj, żartowałam. Czasami jakoś trzeba rozładować napiętą sytuację.

~~~

- W takim razie pojedziesz z nami czy po prostu dasz nam adres i mapę z dojazdem?- spytała Olivia.
- Mam lepszy pomysł- odparł Phil.- Znam pewną Francuzkę. Na Sycylii mieszka jej kuzyn. Właśnie miała tam jechać.
- Francuzkę? Zwariowałeś? Jak ja się z nią dogadam?
- Bez obaw. Zna włoski.
- A ty skąd ją znasz?
- Przyjechała tu jakiś miesiąc temu. Była moją pacjentką. Przeziębienie czy coś. W każdym bądź razie zgadaliśmy się. Okazało się, że przyjechała tu z Francji na urlop. Zdziwiłem się, że na tak długo. Powiedziała, że musi odetchnąć innym powietrzem. Jej matka zmarła rok temu. Siostra wyjechała, zostawiając ją samą z ojcem. Chloe musiała podjąć jakąś pracę na szybko. Skończyła szkołę plastyczną. Niestety to nie dawało jej stałego zarobku. Zaczęła zarabiać w firmie marketingowej. Zwolniła się po 8 miesiącach. Odłożyła dostateczną ilość pieniędzy. Jej siostra wróciła. Ona zaś namalowała kilka obrazów, sprzedała i zarobiła kwotę potrzebną na podróż do Włoch. Znała włoski od dziecka. Jej rodzina ma tu korzenie. Nie wiem do końca, jakie, ale coś ją popchnęło w tą stronę. Wiedziała, że na Sycylii ma kuzyna. Ruszyła samochodem i zwiedza Italię od północy. Dotarła do Toskanii, wynajęła małe mieszkanko w Empoli. Bardzo jej się tu spodobało. Zwiedziła wiele miejsc, namalowała kolejne obrazy. Tak zaczęła zarabiać na życie. Całkiem nieźle jej tu idzie. Jednak postanowiła w końcu udać się do Syrakuz.
- Ale podobno to podróż samochodem po Włoszech. Czyli wygląda na to, że będzie tam jechała jakieś kilka tygodni. Nie chcę tyle czekać.
- Najpierw ją poznaj, a potem zdecyduj. Ma twój charakter. Dogadacie się.
- Zobaczymy. Ale chciałam jechać już jutro.
- Możesz wyjechać jutro, ale jechać kilka tygodni. Zobaczysz po drodze piękno tego kraju. Może zakochasz się tak jak ja i zostaniesz. Tyle cudownych miejsc jest po drodze na Sycylię.
- Mimo wszystko daj mi adres. A z Chloe możesz mnie poznać dzisiaj. Muszę mieć czas na podjęcie decyzji.
- Nie ma sprawy. Już do niej dzwonię.

~~~

Dochodziła już 14. Pora siesty niedługo miała się kończyć. Olivia jednak nadal nie mogła się przestawić na włoski tryb życia. Nadal wcześnie chodziła spać, wstawała rano i cały dzień pracowała nad tajemnicą rodzinną, jak i nad kilkoma projektami. Umówiła się, bowiem ze swoim szefem, że swoje zlecenia zrealizuje podczas podróży, a do klientów wyśle Charliego. Szkice nada kurierem do Ameryki. Na brak pracy nie mogła narzekać. Była jednym z najlepszych architektów w Nowym Jorku. Zaprojektowała wiele wieżowców. Jednak nie to ją najbardziej interesowało. Najwięcej radości dawało jej tworzenie wnętrz. Dobieranie kolorów, mebli, dodatków. To bardzo kobieca technika. Ona była jednak mistrzynią. Potrafiła urządzić mieszkania na każdy gust. Dlatego gdy tylko tworzono nowe budynki mieszkalne, zatrudniano ją do tworzenia wstępnych projektów wnętrz. Miała także pośród klientów wielu deweloperów. Zgłaszano się do niej z każdym typem wnętrza. Zaczęły przychodzić nawet propozycje pracy z Europy i Australii. Jej firma nie narzekała na brak klientów właśnie dzięki niej. Dlatego nikt nie chciał jej zwolnić. Była w tym momencie wiceprezesem jednej z najlepiej prosperujących firm architektonicznych w Stanach. Nie mogła sobie pozwolić na stratę zleceniodawcy. Kochała jednak to, co robiła. Odprężało ją to. Dlatego praca na wyjeździe pomagała jej zapomnieć o całej tajemnicy. O innej rodzinie, pamiętnikach, chorobach. To przynosiło jej ulgę. Ale wiedziała, że cały czas musi iść naprzód. Nie może stanąć w miejscu. Dlatego musiała podjąć decyzję odnośnie wyjazdu do Graniti.

9 lip 2012

Rozdział XI

Gdybym mogła cofnąć czas… To jedyne czego pragnę. Popełniłam błąd. Wiem o tym. Nie zmienię tego co się stało. Nie mogę wymagać teraz ich miłości. Mają już rodziców. Prawdziwych. Nie zepsuję tego. Żałuję. Nic to jednak nie zmieni. Może kiedyś poznają prawdę. Nie wiem czy to dobrze. Nie chce im zniszczyć życia. Chcę żeby byli szczęśliwi. Dlatego zostanę tutaj. Zostanę dopóki nie stanę się zbyt samotna. Może później wyjadę. Może wrócę do Ameryki. Nie wiem. Zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele popełniłam błędów. Teraz niczego nie jestem pewna. Przepraszam…

~ ~ ~

- Co czytasz?- spytał Phil siadając obok Olivii.
- Pamiętnik mamy. Znalazłam go w jej domu w Stanach. To napisała jeszcze tutaj.
- Jesteś pewna, że tutaj?
- Tak. Mój ojciec jeszcze żył. Dlaczego pytasz? Wiesz coś jeszcze?
- Wiem tylko, że mieli też dom na Sycylii. Ten wynajęli mojemu ojcu. Gdy twój tata zachorował przyjechali z powrotem, by go wyleczyć. Mieszkali tu do jego śmierci. Później nie wiem gdzie wyjechała twoja matka.
- Na Sycylii. Nic o tym nie wiedziałam.
- Domyślam się. Ale chodź teraz ze mną. Muszę ci coś pokazać.

Mówiąc to, wziął ją za rękę i zaprowadził na strych. Zastali tam bardzo opłakana stan. Tumany kurzu wznosiły się w powietrze przy każdym najmniejszym ruchu. Stare pudła były szare i brudne. Kilka zdechłych myszy i szczurów wydzielało niezbyt przyjemny zapach. Wzięli się do sprzątania. Musieli jakoś zająć swój czas, by nie myśleć o tym wszystkim. Odkurzyli, umyli okna, zerwali ze ścian stare tapety. Pudła ułożyli obok siebie. Postanowili wszystkie opisać, by wiedzieć co się w nich znajduje. W pierwszym znaleźli ubrania damskie, w drugim męskie, w trzecim tysiące fotografii, w czwartym pocztówki z różnych zakątków świata. W kolejnym zaś znajdowały się dokumenty, m.in. historia choroby Juana- ojca Ovi. Nie chcieli tego czytać. Co prawda Phil był lekarzem, jednak Olivia nie chciała znać szczegółów. Bała się poznać całą prawdę. Tak jak bała się tu przyjechać, zrobić kolejny krok w stronę poznania samej siebie. Odłożyli więc karton podpisując: Dokumenty. Zajrzeli do następnego, gdzie na samym spodzie leżał wyblakły czerwony zeszyt z pięknym odręcznym napisem na okładce: Mój drogi pamiętniku… Wyjęli go ostrożnie, zdmuchnęli kurz i otworzyli. Ovi zaczęła czytać pierwszą stronę:

„Zacznę od tego, że wróciliśmy właśnie do Toskanii. To miejsce wywołuje tyle wspomnień. Greg był tak miły i pozwolił nam zamieszkać razem z nim. Wiem, że to nasz dom, jednak już tego nie czuję. Juan jest bardzo słaby. Choruje. Nie wiem na co. Nie chcą mi powiedzieć. Może to i lepiej. Boję się o niego. Od dawna wiem, że to kwestia kilkunastu miesięcy. Pogodziłam się już z tym. Jednak nadal mam jakąś nadzieję, że zabiorę go jeszcze do Karoliny. Tak bardzo tego chce. Pamiętnik zostawiłam w domu- na Sycylii. Wrócę tam dopiero gdy wszystko będzie dobrze. Teraz nie mogę. Może wtedy go zabiorę i zacznę znowu pisać. Ty będziesz tymczasowy, ale równie mi bliski. Tobie jednemu mogę powierzyć teraz moje myśli, marzenia i sekrety. Wrócę do ciebie, gdy coś się wydarzy. Ciao…”

- Miałeś rację. Nigdy nie pisała dat. To dlatego- zaczęła Olivia.- w takim razie ja mam ten pamiętnik, który zostawiła w…
- W Graniti- pomógł jej Phil.- To tam mieli dom.
- Czyli znam tylko to co było przed chorobą ojca i po jego śmierci.
- Chory był od dłuższego czasu. Wtedy jego stan zaczął się  pogarszać.
- Ale jak to było z nimi. Kiedy przestali podróżować. Dom mieli długo. Wracali tu każdego lata. Ale dlaczego nagle zamieszkali tu, a później w Graniti?
- Nie wiem tego. Jestem tylko synem lekarza Juana. Nie pamiętam dużo. Pamiętam ich powrót, chorobę. Nic więcej. To było 10 lat temu!
- Przepraszam. Rozumiem cię. Za dużo od ciebie oczekuję.
- Nic się nie stało. Wiem, że to trudne dla ciebie. A właśnie… Gdzie jest Jeremy. Nie widziałem go od śniadania.
- Ja też. Zajęliśmy się tym strychem. Zapomniałam o nim.

Pobiegli szybko na ogród. Olivia poszła do jego pokoju. Nie było go w basenie, w pokoju, w łazience. Samochód stał na podjeździe. Wziął jednak rower. Gdzie on mógł pojechać- myślała Ovi. Nie znał okolicy. Telefon zostawił na stole w kuchni. Nic się nie zmienił. Często znikał na całe dnie. Wychodził z domu bez dokumentów, telefonu, nawet kluczy. Olivia pamięta to jeszcze ze wspólnych wakacji i czasów, kiedy zostali sami. Miała właśnie iść na studia. Wtedy doszło do wypadku. Została więc w Karolinie do czasu uzyskania pełnoletniości przez Jerry’ego. Potem wyjechała do Nowego Jorku. Skończyła studia, dostała wymarzoną pracę, kupiła duży apartament, który sama zaprojektowała, samochód, jaki zawsze chciała mieć. Wszystko było w porządku do dnia, w którym poznała Charliego, wracała nocą do domu, dostała telefon od Vicky i dowiedziała się o wypadku brata. Ta data zmieniła wszystko. Dlatego teraz boi się o Jeremy’ego jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Nie chce go znowu stracić na tak długi czas z oczu. Chce być jego siostrą w pełnym tego słowa znaczeniu.

- Już jestem!- usłyszeli donośny głos Jerry’ego.
- Gdzie ty byłeś?! Martwiłam się!- wykrzyknęła od razu Olivia.
- Pojechałem na mały rekonesans. Znalazłem najbliższy sklep, pocztę, kwiaciarnię, serwis rowerowy. Właśnie… Naprawiłem ci przerzutki Phil.
- Dzięki. Ale nie mogłeś spytać mnie? Znam tę okolicę- odrzekł Phil.
- Mogłem. Ale chciałem się czymś zająć.
- Mogłeś chociaż powiedzieć gdzie idziesz. Albo wziąć ze sobą telefon- wybuchła Ovi.
- Krzyczałem. Nie słyszeliście mnie. Telefon mam rozładowany, więc na nic mi by się przydał. A wam na lodówce przykleiłem kartkę.
- Na lodówce? Jasne. Zawsze tak robiłeś, a ja nigdy nie zwracałam na to uwagi. Przepraszam.
- Nie masz za co. To ja zniknąłem, a ty się po prostu o mnie bałaś. To miłe.
- Normalne.
- Wiem wiem. Też cię kocham. Ale teraz już się położę, bo wykończyła mnie ta wycieczka. Dobranoc- pożegnał się Jeremy.
- Dobranoc- odpowiedzieli zgodnym chórem i także udali się do swoich sypialni.


20 cze 2012

Rozdział X


-Jak tu pięknie...
-Masz rację.
-Mogłabym tu zostać na zawsze...
~~~
-Spakowany?!- krzyknęła Ovi
-Tak. Już biegnę.- rzucił Jerry
-Za 3 godziny mamy samolot. Boisz się?
-Samolotu? Oczywiście, że nie.
-Pytałam o poznanie prawdy.
-Lepsza najgorsza prawda od życia w niepewności.
-To ruszamy.
~~~
Na lotnisku czekała na nich Jill. Przyjechała pożegnać się i przyniosła kilka drobizgów z domu. Powinny im się przydać w poznaniu historii. Samolot wystastował z lekkim opóźnieniem. Oboje zasnęli. Nie wiedzieli więc jak długo lecą. Na miejscu byli późnym popołudniem. Wynajęli samochód w pobliskiej wypożyczalni. Garbusa. Ovi zawsze bardzo chciała taki mieć, choć na pierwszym miejscu stało MINI. Teraz spełniła swoje marzenie. Lecz to nie wszystko. Do szczęścia potrzebuje jeszcze prawdy o sobie. Autem pojechali w stronę Toskanii. Wylądowali w Rzymie, więc czekała ich około 3-godzinna jazda na północ kraju. Jechali wybrzeżem. Zatrzymali się na chwilę, by kupić coś do jedzenia. Zjedli. Wypili. Ruszyli dalej. Dojechali do Castagneto Carducci. Według wskazówek z pamiętnika Sophie. W domu zastali młodego mężczyznę. Nie do końca wiedzieli kto to, lecz wyjaśnił, że jest synem lekarza ich ojca.
-Jestem Phil. Mój ojciec leczył waszego.
-Miło mi. Jestem Olivia, a to Jeremy. Ty wiesz kim my jesteśmy.
-Wiem. Dostałem za zadanie zarządzać tym domem do waszego powrotu. Przykro mi, że dopiero teraz poznaliście prawdę.
-Jeszcze jej nie poznaliśmy. Niestety. Ale mam nadzieję, że nam w tym pomożesz. To dopiero początek.
-Znacie włoski? Czy mamy rozmawiać po angielsku?
-Znamy. Ale ty jesteś brytyjczykiem z tego co wiem, więc mówmy po angielsku.
-Bene.
~~~
Dla Olivii dzień zaczął się wcześnie. Obudziła się w nowym miejscu. Nie pamiętała do końca gdzie jest. Śnił jej się Nowy Jork i ta noc, gdy dowiedziała się o wypadku. Teraz było wcześnie rano. Zmiana czasu nie wpłynęła na nią pozytywnie. Przywyczai się. Usiadła na łóżku. Była całkiem wypana. Zeszła na dół. Z trudem przypomniała sobie gdzie jest kuchnia czy łazienka. Na szczęście dom nie był skomplikowany, aczkolwiek duży. Nalała sobie szklankę zimnej wody. Wzięła prysznic. Wyszła przed dom. Wspięła się na wzgórze i spojrzała na Toskanię. Ten widok był nieziemski.
-Jak tu pięknie...- westchnęła
-Masz rację.- odparł za nią Phil
-Mogłabym tu zostać na zawsze...

27 maj 2012

Rozdział IX


Zdjęcie nie dawało Olivii spokoju. Nie wiedziała co o tym myśleć. Ale na razie nie miała na to czasu. Minęło już sporo czasu od przyjazdu do Karoliny. Praca stanęła w miejscu. Stała się czymś nieważnym, tak jak całe życie przed wyjazdem.
Dwa dni temu zadzwonił do niej prezes firmy, w której pracowała. Postawił jej ultimatum: albo praca albo rodzina. Dał jej tydzień.
~ ~ ~
-Mam zaległy urlop. W takim razie wybieram się na długie wakacje.- odpowiedziała po tygodniu Olivia.
-No coż. Muszę przystać na twoje warunki. Masz do tego prawo. Ile czasu potrzebujesz?
-Umówmy się na razie na 3 tygodnie. Licząć oczywicie do urlopu tylko dni pracy, czyli 15.
-Zgoda. A co dalej? Masz jakiś plan?
-Nie. Po raz pierwszy w życiu improwizuję. Zobaczę co będzie. Może wrócę, może poproszę o pracę w domu. Może nawet zrezygnuję.
-Nie chciałbym do tego dopuścić. Jesteś tu bardzo potrzebna.
-Dziękuję, ale to nie zależy tylko ode mnie.
-Mam jednak nadzieję, że nie podejmiesz zbyt pochopnej decyzji.
-Postaram się cię nie zawieść.
-W takim razie udanego urlopu.
-Dziękuję. Będziemy w kontakcie.
~ ~ ~
Zdjęcie znów stało się zmorą Olivii. Jaka to data? O co w tym wszystkim chodzi? Spontaniczność jest jedynym wyjściem. Dlatego też szybko podjęła decyzję.
~ ~ ~
-Wyjeżdżam.- oznajmiła następnego dnia przy śniadaniu Olivia.
-Ale gdzie? Jak to? Teraz? Kiedy?- zdziwił się Jeremy.
-Po kolei... Jadę do Włoch. Do Toskani. Jedź ze mną. Za 3 dni. Znalazłam już samolot.
-Wariatka.
-Odezwał się. To się nazywa spontaniczność.
-Nie przesadzasz. Co masz zamiar tam robić? Nikogo tam nie znasz.
-Dlatego jedziesz ze mną. Chcę się czegoś o nas dowiedzieć. Jest tam pewien chłopak, który opiekuje sie domem rodziców. Muszę z nim porozmawiać. Znam włoski bardzo dobrze. Muszę. Nie chcesz wiedzieć czegoś o sobie?
-Chcę...
-Więc...
-Jadę z tobą.
-I o to chodzi. Pakuj się. Lecimy za 3 dni do Europy na podbój własnej historii.

4 kwi 2012

Rozdział VIII


„Co tam może być?”- myślała Olivia wracając od Charliego. Bardzo chciała, by zawartość pudła pomogła jej w rozwiązaniu tej całej rodzinnej zagadki. Wiedziała już, że podróż do Toskanii jest niezbędnym elementem. Ale co jeżeli okaże się, że leciała za ocean na marne? Musiała mieć więcej wskazówek, pomocy. List dał jej dużo, lecz co skrywa pudło pod tą ogromną czerwoną przykrywką…
Gdy doszła do domu było już po 1 w nocy. Jeremy zerwał się na równe nogi gdy tylko usłyszał siostrę przekraczającą próg domu.
-Gdzie ty byłaś?? Martwiłem się. Bardzo…
-Spokojnie. Byłam u Charliego. Przepraszam, że ci nic nie powiedziałam. Mogłeś zadzwonić.
-I dzwoniłem. Ale zostawiłaś telefon w domu.
-No tak. Zupełnie straciłam głowę. To wszystko jest takie trudne i skomplikowane. Chcę odpocząć, ale to nie daje mi spokoju ani na chwilę.
-Rozumiem cię. Też nie mogę przestać o tym myśleć. Co to za pudło?
-Znalazłam na strychu. Należało do Sophie. Chcę przejrzeć te rzeczy. Może nam pomogą.
-Dobrze. Zostaw to jednak na jutro. Jest późno. Powinnaś się położyć i odpocząć.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
~ ~ ~

Następny dzień miał odkryć kolejne tajemnice. Czerwone pudło czekało i przyciągało wzrok. Olivia wstała z łóżka i nie jedząc śniadania zabrała się do poznawania rodzinnych ciekawostek. Jednak nie było to takie proste jak mogło się wydawać. Nie mowa tu o problemach z otworzeniem. Ta część poszła bardzo szybko. Chodzi tu raczej o zawartość skrzyni. Każdy element był bardzo zagadkowy. Nic nie było jasne i przejrzyste. Tajemnica goniła tajemnicę.

~ ~ ~

- I jak siostra? Znalazłaś cos interesującego?- zapytał Jeremy gdy tylko Olivia weszła do kuchni.
-Tak. Sporo rzeczy. Ale znowu muszę myśleć nad ich sensem. To jest takie poplątane.- westchnęła zrezygnowana
-Nie martw się. Pomogę ci. Ale najpierw coś zjedz. Zrobiłem ci śniadanie na lepsze myślenie.
-Dzięki. Chociaż powinno być odwrotnie. Dopiero co wyszedłeś ze szpitala.
-Czuję się już dobrze. Za to ty nie wyglądasz najlepiej. Zjedz, wypij kawę i wszystko mi opowiesz.

~ ~ ~

Pamiętnik, niewysłane listy, mapy, pocztówki, stare zdjęcia. I co z tym zrobić? Olivia ciągle zadawała sobie to pytanie. Postanowiła zacząć od pamiętnika.

-Z niego najwięcej powinnam się dowiedzieć.
-Masz rację- przytaknął Jeremy- no to do dzieła.
-Przeczytam to wieczorem. Spójrz na to zdjęcie.
-Już je gdzieś widziałem. Zaczekaj chwilę.

Po 2 minutach Jeremy wrócił do pokoju niosąc w ręku fotografię z kuchni.
-Właśnie. To jest to samo zdjęcie- zdziwiła się Ovi- Ale widziałam je gdzieś jeszcze.
Wyciągnęła z torby laptopa. Szukała aż znalazła. Zdjęcie, które zrobiła w drodze do Jerry’ego. Widniało na nim to samo miejsce co na dwóch pozostałych. Nie mogła tego zrozumieć. Zbieg okoliczności? Może wręcz przeciwnie. Odwróciła fotografię znalezioną w skrzyni i przeczytała: „W dniu, w którym podjęłam najtrudniejszą decyzję życia… właśnie tam”. Co to znaczy? Jaka decyzja? Była też data. 23… chyba kwietnia… roku nie widać. Rozmazało się. I kolejna zagadka do rozwikłania…