25 lut 2011

Rozdział pierwszy

     Cisza. Jedynie z oddali słychać było klaksony samochodów w korku, ludzi krzyczących na ulicy, startujące samoloty. Właściwie nie można było nazwać tego ciszą.
~ ~ ~
     Tak właśnie wyglądał każdy poniedziałkowy poranek w Nowym Jorku. Zamęt i pośpiech. Był on także widoczny w większości mieszkań w centrum miasta. Ludzie spieszyli się do pracy, szkoły, przedszkola. Nieliczni jeszcze spali. Byli jednak i tacy co po prostu to kochali. Wstać rano, zabrać sprzed drzwi jeszcze ciepłe bułeczki, zrobić sobie gorącą kawę i zjeść śniadanie patrząc przez okno na słoneczne niebo. Bajka. Nie czuło się wtedy klimatu wielkiego miasta, nie słyszało się hałasu na ulicy, nie myślało się o problemach.
~ ~ ~
     To był maj. Ciepły wiatr rozwiewał włosy przechodniom. Niektórzy spacerowali leniwie, niektórzy biegli wymijając tylko przeszkody. Zapowiadał się piękny dzień. Olivia goniła właśnie nadjeżdżający autobus. Dzień wcześniej oddała samochód do serwisu i musiała pojechać do pracy publicznym środkiem transportu. Wypatrzyła wolne miejsce, więc ruszyła w jego stronę. Niestety ktoś był szybszy. Wysoki brunet, którego nigdy tu nie widziała zajął ostatnie krzesło. W końcu wysiadła nieopodal budynku mieszczącego w sobie siedzibę jednej z największych firm architektonicznych w USA. Była tam wiceprezesem, lecz nie takim, który siedzi cały dzień za biurkiem i wydaje polecenia. Ona żyła tym miejscem i tymi ludźmi. Pracowała razem z nimi jak koleżanka, nie jak szef. Tego dnia na biurku czekała na nią informacja: SPOTKANIE 12.00 SALA KONFERENCYJNA. Która godzina? Na szczęście była dopiero 11.50. Zrobiła więc sobie kawę i udała się na miejsce spotkania. W pierwszym momencie nie wiedziała czy jej się wydaje czy nie. Zobaczyła tego przystojniaka, który pół godziny wcześniej zajął jej miejsce w autobusie. Była to jednak prawda.
     -Byłem umówiony na rozmowę o pracę z panią...- zaczął brunet.
     -Mars?
     -Tak. Jestem Charlie Stewart.
     -Miło mi. Olivia Mars. Szukam kogoś na miejsce mojego asystenta. Jesteś chętny?   
     -Tak. Potrzebne mi są pieniądze. Przyjmę każdą propozycję. Czy my się skądś nie znamy?
     -Raczej nie- skłamała Olivia- a jeśli chodzi o pracę to zaczynasz jutro o 10.00.
     -Dziękuję, będę na pewno.
~ ~ ~
     Dzień skończył się dosyć szybko. Majowy wieczorny spacer był wspaniały na odpoczęcie od problemów. Olivia weszła właśnie w cichą uliczkę. To tam znajdywała zawsze spokój, tam narodziły się jej najlepsze pomysły na projekty. Kochała to miejsce, a szczególnie po zmroku. Okna były ciemne, rzadko ustawione latarnie dawały marne światło. Dało się słyszeć ciche mruczenie kotów. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk telefonu. Zwykle wyciszała go przychodząc tutaj, bo nie było tu miejsca jednocześnie na spokój i jakiekolwiek wynalazki XXI wieku. Dzwoniła jej przyjaciółka- Vicky. "Pewnie znowu pokłóciła się z chłopakiem" pomyślała Olivia. To był najczęstszy temat ich rozmów. Ale tym razem chodziło o coś innego, znacznie poważniejszego...
    
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz