17 sty 2013

Rozdział XIV


Było ponure popołudnie. Taka pogoda rzadko się tu zdarza. Włochy kojarzą się z ciepłym klimatem i wiecznie prażącym słońce, szczególnie w czerwcu. Olivia siedziała w swoim pokoju. Kubek z dawno już zaparzoną kawą stał na stoliku czekając, aż zostanie opróżniony. W tle Bowie próbował zakłócić atmosferę pełną melancholii i smutku zapraszając słuchaczy do tańca. Let’s Dance- można było usłyszeć z przykurzonego sprzętu muzycznego ustawionego w rogu ciemnego pomieszczenia. Po szybach zaczęły spływać krople letniego deszczu. Razem z nimi łzy popłynęły z oczu Olivii. Teraz David śpiewał coś, o czym Via próbowała zapomnieć. This is not America. Jedynym marzeniem w tej chwili był powrót do przestronnego mieszkania w Nowym Jorku. Jednocześnie jednak nie chciała porzucać poszukiwań samej siebie. Cały czas stała na brzegu przepaści. Mogła zawrócić, lecz nigdy nie zapominać. Jedna pochopna decyzja mogła zepchnąć ją prosto w czarną przepaść. Natomiast stanowcze, a umiejętne kroki mogły poprowadzić ją brzegiem aż do najbliższego mostu, którym spokojnie przejdzie na drugą stronę. Bardzo dokładnie rozważała słowa Chloe. Nowa znajoma uświadomiła jej wiele bolesnych rzeczy, które Ovi chciała w sobie zmienić. This is not America. Musi być silna. To przygoda. Nowy rozdział w jej życiu, którego nie może ominąć. Powinna pójść przed siebie. Niekoniecznie szybko.

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk dochodzący z dołu. Był głośny i nie do końca wyraźny. Olivia wyszła więc z pokoju i aż zaniemówiła. Schody i korytarz przyozdobione były światełkami choinkowymi mieniącymi się na dziesiątki różnych kolorów. Wszędzie latały balony, confetti. Na ścianach dostrzec można było stare zdjęcia w nowych ramkach. Zeszła na dół po czerwonym dywanie rozwiniętym na stopniach. Tam czekała ją prawdziwa uczta. Stół zastawiony był wszystkimi możliwymi włoskimi przekąskami. Nie zabrakło oczywiście wina. Phil, wyraźnie zadowolony, krzątał się w kuchni tańcząc jednocześnie do muzyki dobiegającej ze starego gramofonu. Jeremy zdążył rozsiąść się w miękkim fotelu i rozmawiał przez telefon. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Gospodarz poszedł przywitać gości, którymi byli jego sąsiedzi i panna Chloe. Olivia znieruchomiała. Myślała, że dziewczyna już wyjechała. Teraz jednak nie wiedziała co robić. Ich spojrzenia skrzyżowały się i Francuzka podeszła pewnym krokiem do Ovi.
-Via! Jednak się jeszcze spotkałyśmy- zaczęła Chloe.
-Właśnie widzę. Jestem zaskoczona, ponieważ nie wiedziałam, że ktokolwiek nas dzisiaj odwiedzi- odparła Olvia.
-Phil już taki jest, ale mam wrażenie, że zorganizował to dla ciebie.
-Nie do końca jestem skłonna w to uwierzyć. Znamy się bardzo krótko, chyba, że tak bardzo chce się mnie pozbyć i wysłać razem z tobą na Sycylię.
-To nie jest taki zły pomysł. Ja bardzo chętnie cię przygarnę. Naprawdę liczyłam na miłe towarzystwo, a ty w jakiś nieokreślony sposób mnie intrygujesz. Jesteśmy zupełnie inne, a przynajmniej tak mi się na razie wydaje, ale i taka przyjaźń może być bardzo trwała.
-Widzę, że wybiegasz w przyszłość mówiąc o przyjaźni. Na razie poprzestańmy na wspólnej podróży do twojego kuzyna.
-Czyżbym miała dar przekonywania, że tak szybko się zgodziłaś? To mój urok osobisty? Nawet nie zdążyłam powiedzieć nic, co byłoby dobrym argumentem, byś jednak pojechała.
-Trochę o tym myślałam i teraz, gdy cię zobaczyłam, musiałam szybko podjąć decyzję i właśnie to zrobiłam. Jadę.
-Co ja słyszę?- włączył się Jeremy.- Czyżby moja siostra postanowiła zaryzykować? Jestem z ciebie dumny kochanie. Zatem buon voyage.
-Tak szybko się jej nie pozbędziesz- rzekła Chloe.- Wyjedziemy najwcześniej za 3 dni. Zdążycie się jeszcze pożegnać.

~~~

„Zanotowane w pamiętniku. Dzień dwudziesty piąty. Miesiąc szósty. Zaczynam coś nowego. Trzymajcie kciuki, kimkolwiek jesteście. Serena” – taka była treść pierwszej karteczki, która zawisła na północnej ścianie poddasza w domu w Castagnetto Carducci. Ona i reszta kolorowych skrawków papieru, które tam zawisły w samotności czekały, aż ktoś odważy się zajrzeć na najwyższą kondygnację i odkryć tajemnice, jakie skrywały. A było ich wiele…

1 komentarz:

  1. super blog i drugi tez myhopefornewbeginning :) zacznę wchodzić częściej oraz zapraszam na mój szkoda tylko ze taki stary post :)http://inspirationpauline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń